Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/449

Ta strona została przepisana.

do niéj przemawiać przechodząc w przeciwną stronę, aby od margrabi i prawnika nie mogli być dosłyszani.
— To lis sczwany — rzekł Makreofal — musiał ją wciągnąć w jakąś piekielną zasadzkę.
— Tak, tak... — mówił Pontales — jest to zręczny człowiek, lecz podobny raczej do intryganta komedyi... umie nastroić intrygę.... jest to fanfaron przebiegłości... wyzwolony krętacz... ludzie rozsądni jak pan i ja, mości Hiven, śledząc postępy, oczekują sposobnej chwili, dozwalają popisywać się ze swemi sztukami tym kuglarzom.
— Droga pani — rzekł Robert wracając — to jest już postanowionym... nadaremnie usiłowałabyś się opierać... to musi być załatwione dzisiejszéj nocy.
Marta przemówiła błagającym głosem:
— Jest to jedyny środek zabezpieczenia przyszłości mego dziecka... Panie, miej litość nad nami!
— Pragnąłbym zadość uczynić żądaniu pani... lecz niepodobna... i po raz ostatni zapytuję, czy się zgadzasz?