Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/459

Ta strona została przepisana.

Głód, pragnienie i choroba nie ujmą mi życia; bo lubo Bóg naznaczył mi chwilę skonania, to ta jeszcze nie tak prędko nastąpi... Cyprjano! ty która chciałaś iść po księdza ażeby przyszedł odmówić nademną modlitwę konających, ty mnie poprzedzisz moja córko...
Cyprjana drżąca pochyliła głowę, bo przywykła wierzyć słowom starca jak wyroczni.
— Nie mów tego — pomruknęła Djana — wiadomo ci bowiem, że potrzebujemy całéj naszéj odwagi.
Lecz Benedykt Haligan zdawał się ulegać niepowściągniętéj władzy. Nie był podobnym do siebie samego. Wyprostował się, twarz jego objawiała natchnienie, a płomień jaśniał w głębi zapadłych jego oczu.
— I ty także Djano! — mówił daléj — obie... obie razem... nie przerywajcie mi, gdyż ta chwila w któréj mi Bóg powraca siły, będzie krótko-trwałą... jestem sam... nie mam syna ani córki... nie kocham nikogo oprócz was i starszego Penhoela... od lat 70 jestem ubogim... a przecież uzbierałem mały skarb, który zakopałem pod nad rzeką