czy będę żył, czy umrę, czy to jutro, czy za lat dziesięć, sto sztuk sześcio-liwrowych są waszą własnością.
Cypijana i Djana miały łzy w oczach.
— Biedny ojciec Benedykt, jakże jest dobry! — przemówiły razem.
Starzec uśmiechał się z goryczą i smutkiem.
— Nie dziękujcie mi — odpowiedział — chyba gdy usłuchacie mojej rady:
— Jakiej rady?
— Dzisiaj, w téj godzinie w której do was mówię... pożegnajcie mnie na zawsze; nie tracąc czasu wracajcie do pałacu i udajcie się po pieniądze zakopane pod osiną...jak je dostaniecie, przeprawcie się przez wodę i uciekajcie tak daleko jak tylko będziecie mogły.
Djana i Cyprjana wzruszyły główkami.
— A nasz ojciec? — szepnęły — pani Blanka...
— Cóż może starzec przeciw woli Boga — rzekł Haligan.
Poczém pogrążył się w milczeniu z założonemi rękami na piersiach, mając oczy do nieba wzniesione.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/461
Ta strona została przepisana.