Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/464

Ta strona została przepisana.

dnakże utopie dwoje biednych dzieci w wirze pod białą niewiastą.
Cyprjana oparła główkę na łonie Djany, która ją przycisnęła do serca.
— Potém, duch złego będzie panował w pałacu... biedna Marta... widzę ją płaczącą nad swym dziecięciem.
— I Blanka także! — odezwała się Djana która nie płakała nad sobą, lecz uroniła łzę nad losem anioła.
— A Penhoel... zawołał przewoźnik wstrząsając swemi siwemi włosami — kogóż Penhoel zabije....
Oczy starca krwią zaszły, głos jego zatamował się.
— Penhoelu! — zawołał wzrokiem widma w przestrzeni — litości... to twój brat!...
Ręce jego opuściły się na kołdrę.
— Mówiłem — kończył z wysileniem — że zabije duszę i ciało!....
Powalił się ciężko na łoże i przestał mówić.
Cyprjana i Djana przejęte były trwogą.
Przez kilka chwil grobowe milczenie panowało w chacie; poczém znów iskra życia błysnęła w zgasłém oku starca.