Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/473

Ta strona została przepisana.

nich — odpowiedział Błażéj — lecz nie mam pomocy.
Wracając zaś do prosiaków Glenackich i Beńskich, to nie łatwa z niemi sprawa! Pan ich znasz tak dobrze jak i ja panie Pontales; jeżeli w ich łbach rozczochranych zakorzeni się myśl sprawienia nam suchéj łaźni, to nie wiem czy żandarmerja i sądy zabespieczą nas od ich razów.
— Bab! — odezwał się Robert — już dawno jak mruczą i krzywo na nas patrzą.
— Tego wieczora nie mruczeli ale się naradzali... teraz mają przywódzcę... naszego dawnego znajomego... starego éwłaściciela barana... a ten dowódzca wydaje się tylko pełnomocnikiem innéj osoby...
— Kogóż? — zapytał Robert.
— Może tych dwóch djablic, córek stryja w sabotach — odpowiedział Błażéj.
W tej chwili Djana i Cyprjana pełzały wilczym krokiem za kasztanami.
Błażej daléj mówił:
— Ojciec Géraud mówi o nich z pewną czcią i przywiązuje do ich pomocy nadprzy-