rodzoną władzę, lecz być może iż jest inny wódz...
— Któż taki? — zapytali Pontales i Robert.
Dziewice słuchały z natężoną uwagą.
— Mówią pod przenośniami — odpowiedział Błażéj, którego głos mimowolnie się zniżył — i widać że to się stosuje do świéżéj wieści dotąd niepewnéj... lecz odgadłem ich nadzieje i obawiam się ażeby starszy nie wrócił.
Pontales i Robert wzdrygnęli się, jakby ich ciała doznały materjalnego wstrząśnienia; za gęstwiną zaś Cyprjana i Djana usiłowały pohamować uderzenia serc swoich. One to bowiem rozgłosiły na traf, uważając za ostatni środek, fałszywą wieść o powrocie Ludwika Penhoela. Ta wiadomość wszakże powtórzona przez nieprzyjazne usta, zradzała w nich niejaką nadzieję.
Wzruszenie, jakiego doznawały na wspomnienie imienia starszego Penhoela, wygładzało z ich myśli przekonanie, że one same były autorkami téj wieści.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/474
Ta strona została przepisana.