Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/486

Ta strona została przepisana.

chodząc ze strażnicy — to miejsce nie ma wyjścia.
— To może zajęć — przemówił Błażej.
— Otóż wyjście! — przerwał Pontales — prawdziwa ścieszka wiodąca do rzeki.
Potem dodał: nachyliwszy się z żywością i coś podnosząc — co to jest?...
Wszyscy się przybliżyli do niego. Pontales trzymał w ręku kawałek udartej sukni Cyprjany, która się zaczepiła o ciernie.
Wszyscy poznali tkaninę; poczém nastąpiło ponure milczenie.
— Błędnie sądziłem! — rzekł po chwili Pontales głosem cichym i zwięzłym. — Pan zaś miałeś słuszność... teraz wiedzą nazbyt wiele, a zatem powinny zginąć... mniejsza o to gdzie i jakim sposobem... niech giną tej nocy...
— Możnaby się założyć 10 przeciw jednemu — rzekł Robert — że się udały do domu Hivena.
— Naprzód zatém! — zawołał Błażej — i nie przestępując szanownej drogi prawa, zapoznamy ich w krotce z panem Bibandierem...