z głodu, i jeżeli sam się jeszcze dotąd błąkał, było to popędem niepowściągnionym, który w żadnym przypadku nie wynagradzał mu trudów. Bo cóż mógł zarobić w. okolicy, gdzie w kieszeniach są tylko grosze, a w ręku kije jak maczugi. Mniemał on, widząc swych byłych towarzyszy w błogiém położeniu, że i do niego los się kiedyś uśmiechnie; lecz Robert i Błażéj trzymali go w przyzwoitym oddaleniu i biédak nie mógł wystąpić z wymaganiami, ponieważ galery w Brest są zawsze otwarte dla zbłąkanych owieczek, które tam osadzają.
Milczał zatém. Być może że i cóś zamyślał, jednakże będąc łotrem umiarkowanych skłonności, urazę jaką żywił do swych dawnych towarzyszy, nie doprowadził jeszcze do granic otwartéj zemsty. Przytém od czasu do czasu obiecywano mu lepszą przyszłość. Lubo nie wiedział szczegółowo co się dzieje w pałacu Penhoela, mógł jednakże domyśléć się jak wszyscy, że się cóś knuło przeciw dziedzicowi. Mogli potrzebować jego pomocy, a wtedy muszą go przypuścić do części łupów.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/488
Ta strona została przepisana.