Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/520

Ta strona została przepisana.

Djana i Cyprjana leżały wznak, z rękami na krzyż skrępowanemi.
Księżyc który obecnie przeglądał przez chmury, oświecał ich blade twarze, w których się malowało poświęcenie męczeńskie.
Bibandier jedynie był obojętnym na ten rozdzierający widok.
— Moi Panowie — zawołał gdy czółno poruszyło się na wodzie — usłuchajcie mojej rady... idźcie na bal, który się jeszcze nie skończył... dobrze jest na wszelki przypadek odwołać się na świadków... w razie obwinienia o uczestnictwo w dzisiejszéj wyprawie...
To wyrażenie prawnicze galernika, zabrzmiało jak groźba w uszach wspólników, którzy szli w milczeniu do promu; Bibandier zaś jeszcze raz odezwał się do nich:
— Jeszcze jedną przysługę — rzekł — zapomniałem wziąść z sobą parę kamieni, ażeby aniołki nie mogły wypłynąć...
Zimny pot wystąpił na czoło Pontalesa.
Makreofal podał kamienie; wchodząc do promu zaledwie nie omdlał.
Bibandier odbił nareszcie od brzegu, nucąc jedną z tych piosnek smętnych, które