Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/529

Ta strona została przepisana.

pobłogosławi twéj pracy, powrócisz do Bretanii, aby pojęć ją za małżonkę.
Stefan miał łzy w oczach.
— Dziękuję ci — szepnął.
— Jesteśmy młodzi! — dodał Roger z uśmiechem rozrzewnienia — i Róg jest dobrym... być może doczekamy się wszyscy dni szczęśliwych...
Gdy tak rozmawiali, Pontales, Robert i prawnik, przechadzali się pomiędzy gośćmi udając swobodną wesołość. Błażéj roznosił chłodniki i wety; ażeby go także widziano.
W chwili gdy Roger wymawiał ostatnie wyrazy, pełne nadziei i wiary w przyszłość Bibandier ukazał się za nim o kilka kroków.
Wychudłe oblicze ułana było pokryte bladością: wzrok jego był błędny, włosy w nieładzie.
Dwaj młodzieńcy nie spostrzegli go; wspólnicy czatujący na jego przybycie, ujrzeli go wszyscy jednocześnie.
Wymuszony uśmiech Roberta i Pontalesa, zamarł na ich ustach. Makreofal pragnąłby uciec, a Błażéj zaledwie nie upuścił półmiska, który w ręku trzymał.