Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/531

Ta strona została przepisana.

sposobiąc się do spełnienia zbrodni, a obecnie drżał cały i zdawał się bliskim omdlenia.
— Cóż się więc stało? — zapytał nakoniec Robert.
Bibandier oparł się o altankę chwiejąc się na nogach.
— Już nie zyją... — rzekł — obie były bardzo piękne... lecz już ich nie ma!...
— I nikt ciebie nie widział? — zapytał Makreofal.
— Nie żyję... — powtórzył ułan ukrywając twarz w rękach — gdy wiozłem je do przepaści, spoglądały na mnie anielskim wzrokiem... Oh! widzę jeszcze dotąd ich piękne ciała leżące w czółnie...
Zatrzymał się: głos dławił go w gardle.
Wspólnicy słuchali stojąc jak wryci, zimny pot oblewał ich czoła.
— Ktoś mnie pytał — odezwał się ułan nie podnosząc głowy — czy mnie kto nie widział?
— Ja! — przebąknął prawnik.
— Jeden człowiek mnie widział — odpo-