Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/532

Ta strona została przepisana.

wiedział Bibandier — równie jak was wszystkich...
— Któż jest ten człowiek? — zapylali jednogłośnie.
Bibandier zachował milczenie.
Poczém odezwał się jakby mówiąc do siebie:
— Zobowiązałem się i musiałem skończyć... gdy pierwszą podniosłem w moich objęciach, druga wstrząsnęła się w czółnie i jéj oczy napełniły się łzami... Nie mogły mówić lecz ich spojrzenia szukały siebie... Ulitowałem się nad niemi... przybliżyłem ich twarze, a ich usta jeszcze raz się złączyły z sobą; poczém przyczepiłem do ich szyj kamienie, które pan Hiven był tak łaskaw podać mi, i....
Trzeciego dnia z rana w miasteczku Glenak była uroczystość odmiennego rodzaju.
Przed małym kościołem stała czarna chorągiew; wieśniacy których widzieliśmy z gromadzonych na folwarku w dniu ś. Ludwika, przechadzali się po cmętarzu smutni i zadumani; w kościółku zaś odprawiała się msza żałobna przy dwóch trumnach ozdobionych