— Tyś ich widział! — wyjąknął.
Chłopczyk trząsł się ze strachu.
— Było to tego rana... na godzinę przed świtem — mówił — poszedłem na bagna po nasze konie, gdy wtém dostrzegłem coś białego pod olchę, do której zaczepiają wielki prom.... Bałem się bardzo, lecz zaraz pomyślałem o panienkach... oh! poznałem je dobrze... miały też same suknie co na balu... klęczały pod drzewem i zdawało mi się, że grzebały w ziemi... Zacząłem krzyczeć uciekając, i gdym się odwrócił już zniknęły...
Śpiewano ostatnie hymny w kościele. Wieśniacy umilkli i przyłączyli swoje głosy do śpiewu kapłanów.
Członkowie szanownego grona, którzy w czasie nabożeństwa zajmowali honorową ławkę w pobliskości ołtarza, wychodzili z kościoła rozmawiając podobnie jak w salonie:
— Biedne dziewczęta!... — ubolewała najstarsza z gracji — któżby był o tém kiedy pomyślał...
I otarła łzę rzeczywiście udaną.
— Biedne my panny!... — westchnęła Eglantyna.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/540
Ta strona została przepisana.