Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/548

Ta strona została przepisana.

W jéj wieku i gdy jeszcze nie opłakiwała straty osoby ukochanéj, nie można wierzyć wiecznemu rozłączeniu. Umysł odpycha długo myśl śmierci, i wątłe nadzieje zagnieżdżają się w sercu.
Blanka w ciągu tego dnia mówiła sobie kilka razy, że to było snem tylko. Skoro zmrużyła znużone od łez powieki, zdawało się jéj, że widzi miłe twarzyczki swych sióstr uśmiechające się przy jéj łożu.
Czyż można umierać będąc młodą i piękną? Czyż grób może się otworzyć w progu sali balowéj?...
Oczy Blanki były czerwone i zwilżone. Sen ją ogarnął bez wątpienia w czasie modlitwy, gdyż jéj ręce złożone jeszcze były pod kołdrą. Wyglądała gorzéj jak w dniu ś. Ludwika. Choroba nie mogła odjąć jéj urody, lecz w jéj twarzy widać było ślady cierpień fizycznych i osłabienie. Poprzednio, gdy nie była jeszcze tak słabą, oko jéj matki trwożliwe i czujne, nie odwróciło się na chwilę od oblicza drogiéj istoty. Przeciwnie dziś, Marta miała wzrok wryty w ziemię i zdawała się zapominać o obecności córki. Nie słyszała