Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/550

Ta strona została przepisana.

wysunęła, jakby się chciała przysłuchiwać lepiéj. Naliczyła dziewięć uderzeń; poczém jéj zimne i białe ręce złożyły się na sukni żałobnéj.
Dziewiąta — szepnęła wzruszonym głosem — ostatnią rażą gdy śpiewały, ta sama godzina biła w czasie drugiéj zwrotki... przypominam to sobie...
Zatrzymała się, jakby słuchała we śnie oddaloną melodję... poczém dwie krople łez zabłysły w jéj oczach pałających, i zanuciła zwolna ostatnie wiersze śpiewu Dziewic nocy.
Przeciągłe westchnienie uniosło jéj piersi.
— Obie!... — zawołała... — cóż mu powiem jak powróci?...
W téj chwili Blanka wydała jęk wyraźniejszy. Pani spojrzała na nią, lecz jéj wzrok nie wyrażał wyłącznéj i zazdrosnéj miłości macierzyńskiéj, jaka ją ożywiała przedtém gdy się przypatrywała córce, lecz przeciwnie objawiał gniew tłumiony.
— Panno de Penhoel! — przemówiła z gorzkim uśmiechem — dziedziczko... wszystkie przyjemności życia były twoim udziałem....