Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/551

Ta strona została przepisana.

tobie wszyscy składali hołdy... wszyscy cię kochali...
— Dla nich nic... czyż one były mniéj piękne lub dobre?... Mój Boże! wszystkie moje pieszczoty były dla jednéj... a one cierpiały wzgardzone... one, które się poświęcały i narażały na śmierć dla mnie!...
Jéj brwi były zmarszczone, wzrok zimny i surowy był cięgle zwrócony na Blankę.
— „Panno de Penhoel... — powtórzyła z powiększającą się goryczą — córko pańska!... one siadały na końcu stołu... i jadły z litości chléb pałacowy!...
Powstała z szybkiém poruszeniem i tak daléj mówiła do Blanki, jakby ją ta słyszćé mogła:
— Odjęłaś im wszystko... ich stanowi
sko w świecie... ich majątek... a nawet uśmiech jéj matki!...
Łza zrosiła zmrużone rzęsy Blanki; pani pochyliła się ku jéj piersiom:
— Do ostatniéj chwili — mówiła — musiałam pozostać przy twym łóżku, gdy obcy ciskali poświęconą ziemię na ich trumny....