Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/581

Ta strona została przepisana.

Nikogo nie spotkali na kurytarzach i zdawało się, że tego wieczora mieszkańcy pałacu naumyślnie się pokryli.
Przeszedłszy z żoną cały kurytarz, Remigeusz stanął przed drzwiami salonu i otworzył je:
— Wejdź... — rzekł do Marty.
Salon był oświetlony jedną lampą stojącą na stole obok próżnej butelki i kieliszka. Marta postąpiwszy kilka kroków, padło znużona na krzesło. Remigeusz zadzwonił:
— Wódki! — wołał na służącego którego stąpania słyszeć się dały zewnątrz, a następnie tenże wszedł do salonu z flaszką żądanego nektaru.
— Odejdź! — rzekł do niego Remigeusz — za godzinę ma być wieczerza!
Służący oddalił się. Penhoel pozostawszy sam z żoną, nalał sobie w kieliszek wódki i usiadł.
— Jesteś bladą — zaczął — zdaje mi się że się czegoś obawiasz... czy wiesz o czém chcę mówić z tobą?
— Na miłość Boską panie! — poszepnęła Marta — co się stało z naszą córką?...