Penhoel okropnym wzrokiem zmierzył żonę.
Myśl stała zawziętéj zemsty przezwyciężyła jego opilstwo.
— Z twoją córką!.. — powtórzył — cóż mnie obchodzi to dziecko!...
— Alboż nie jest twojem!... — szepnęła Marta.
— Milcz!... jestem tu jeszcze panem przez godzinę... mam czas do osądzenia i ukarania ciebie...
Marta spojrzał na niego z zadziwieniem. Penhoel usiłował przybrać ton żartobliwy:
— Twoja córka.... dowiesz się co się z nią stało...
I dodał z goryczą:
— Dziecię, które nazywano aniołem.... jest hańbą dla całego naszego rodu...
— Panie... panie! — zaczęła Marta.
— Milcz powtarzam!... niema teraz czasu rozwodzić się nad twoim aniołem... wiem o innych miłostkach... ponieważ zaś jesteśmy sami, możemy pomówić otwarcie...
Sięgnąwszy za kaftan myśliwski który miał na sobie, wydobył zielony pugilaresik, na wi-
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/582
Ta strona została przepisana.