— Rozumiem teraz — mówił — dla czego onegdaj namawiałaś mnie do sprzedaży pałacu... zastraszono ciebie tém... nieprawdaż, że byłabyś poświęciła wszystko dla odzyskania twoich tajemnic...
— Dla mojéj córki... — wymknęła Marta — lecz w obliczu Boga który mnie słyszy jestem niewinną... przysięgam ci!...
Penhoel wzruszył ramionami:
— Ty umiesz kłamać przed Bogiem równie jak i przedemną — rzekł kładąc pugilares na stole i biorąc kieliszek do ręki — od lat dwudziestu kłamiesz codzień... co godzina... lecz nie o to idzie... ja także zapłaciłem drogo za ten pugilares... dawniéj, byłbym za niego dał folwark, las, młyn... lecz cóż się stało z dobrami rodziny Pehoelów.... cóż się stało z polami... jeziorami, lasami... nie miałem już czém zapłacić za niego... a jednakże potrzeba mi było dowodu mej hańby!....
Marta złożyła ręce.
— Późniéj — mówił Penhoel, zalecając jéj milczenie grubijańskim gestem — dowiesz się, za jaką cenę kupiłem ten pugilares... teraz
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/584
Ta strona została przepisana.