Marta nie obawiając się śmierci, pomyślała w tej chwili: że jeden z tych oręży w ręku szalonego Remigeusza, ukarze jej mniemaną zbrodnię.
Pomiędzy wizerunkami, gubiącemi się niejako w ciemności, był jeden, na którego światło lampy bezpośrednio padało; wyobrażał on młodzieńca wyniosłego i miłego oblicza, którego spojrzenie zdawało się zwracać z miłością w téj chwili na Martę; a umieszczony obok surowego oblicza kommandora Penhoela, był ostatnim z kolei, i przedstawiał dokładne wyobrażenie starszego brata Ludwiką, o którym tyle razy wspomnieliśmy.
Gdy wzrok Marty padł na tę twarz piękną i szlachetną, nie mogła go już w inną stronę skierować tak, że zdawało się, jakby oczekiwała jakiéj nadprzyrodzonéj od niego pomocy.
Remigeusz otworzył pugilares. Ręka jego niezgrabna i drżąca szukała w nim jakiegoś papieru, który znalazłszy, zabierał się do czytania.
Marta oczekiwała z trwogą pierwszych wyrażeń pisma, podobnie jak winowajca obawia się pierwszego słowa zapadłe
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/586
Ta strona została przepisana.