Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/590

Ta strona została przepisana.

wracam do Penhoel, widzę was wszystkich: siwe włosy ojca mego, matkę nadbiegają na mój głos, ciebie skaczącego z radości i Martę, któréj duże niebieskie oczy wachają się pomiędzy łzami i uśmiechem...
Obfite łzy spływały po licach pani, Penhoel zaś z trudnością oddychał. Nie można było powiedziéć czy to pochodziło z gniewu, czy téż wzruszenie gniotło pierś jego.
„Szczęście... szczęście — czytał — niestety! skoro się ocknę z tego słodkiego snu i widzę się samotnym i obarczony przeklęstwem...
„Mam blisko lat 22 i może będę żył długo... Cóż będę robił na świecie?... Nie mam już rodziny, moja przyszłość jest bez celu, a moja przeszłość zatruta gorzkiemi wspomnieniami...
„Mój Boże! czyliż zmierzyłem moje siły, gdy dopełniłem poświęcenia?... Nie żałuję wszakże tego; widziałem jakeś się zmieniał i niknął widocznie, ty, który byłeś tak obiecującym w młodości; usiłowałem odgadnąć tego przyczynę i pewnego dnia gdy leżałeś w łóżku w gorączce, powiedziałeś mi: umrę, gdyż ją kocham...