Są więzienia w których okna okratowane wychodzą na pola lub piękne ogrody. Marta przytłoczony gnębiącą niedolą, ujrzała nagle otwierający się i oświetlony widokrąg.
To szczęście tak wielkie, zupełne: kochać i być kochaną, Marta posiadała, lecz jéj go skradziono...
Ludwik jéj nie opuścił. List był w 1803 i. pisany, co stanowiło wiele lat rozłączenia, i przywiązanie Ludwika zdawało się że doszło do rozwoju w samotności. Ileż utraconych roskoszy, zastąpionych nieszczęściem długiem, niezwłoczném.
Marta nie tworzyła zupełnych rozumowań; otrzymywała się w połowie drogi, na słowie szczęście i jéj umysł skołatany, gubił się w słodkim omanieniu. Jéj twarz zasłonięta rękami, ubarwiona była lekkim uśmiechem. Groźby nie robiły na niéj wrażenia, grubijańskie wyrażenia Penhoela, brzęczały jak próżny dźwięk około jéj ucha.
Było to wytchnienie kilko-chwilowe być może; lecz pośród oręomnéj puszczy, cień oazy ma niepojęte powaby.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/609
Ta strona została przepisana.