Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/618

Ta strona została przepisana.

godnia... w którym będziesz kochanym?” oh! Marto! byłbym chętnie ofiarował to życie...
Marta spuściła oczy.
— Moja córka!.. nie mówisz mi o córce...
Remigeusz powstał, odepchnąwszy krzesło na środek pokoju.
— Jestem szalony! — wykrzyknął, a gniew znowu rozszerzył czerwone plamy na jego bladych policzkach — trzebaż ażeby ta kobieta przywracała mi przytomność... Jego córka!.. nie prawdaż... — mówił odgrażając portretowi brata — jego córka kłamcy podłego... Ani — słowa więcéj... na Boga nie chcę więcéj słyszéć ciebie... Oh! jestem bardzo poniżony... Syn Penhoela jest dziś tak ubogi, jak żebracy przychodzący po jałmużnę do pałacu... Syn Penhoela nie ma już przytułku i nie tylko nędza zagraża jego głowie... lecz jeszcze i hańba... Jeżeli ludzie którzy go zniszczyli, nie ulitują się... nazwisko ojca jego będzie okryte hańbą!... Czy wiesz kto popchnął Remigeusza Penhoela na dno przepaści? — dodał opierając ciężką rękę na ramieniu żony — Oto człowiek, którego lubił, i kobieta, którą ubustwiał... to ty... niewierna