bie panie — poszepnął Géraud — żałuje tylko że już nic nie mam...
Stryj Jan zbliżywszy się do oberżysty, uścisnął mu rękę w milczeniu.
— Lecz — mówił ostatni — jeszcze to nie wszystko... czyliż to prawda co Benedykt mi powiedział, że ci ludzie którzy ciebie ograbili, mogą jeszcze nadto zgubić cię panie?... i czyliż to prawda że honor Penhoelów jest w ręku tych szatanów?
Nikt nie odpowiedział; po chwili jednak Benedykt odezwał się posępnym głosem:
— Pani ma łańcuch złoty na szyi; spieniężywszy go, można się puścić w dalszą drogę.
Pani natychmiast podała łańcuch stryjowi.
— Nie masz czasu do tracenia — zawołał oberżysta — jutro o świcie powinniście być na drodze do Rennes.... zbrodniarze bowiem którzy ciebie obdarli, mogliby się pomiarkować.
— Czy on zostanie lub się oddali — mruczał Benedykt — wezmą mu ciało i duszą...
— Nikt go nie słyszał.
— Pójdą z wami — rzekł Géraud — choć
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/650
Ta strona została przepisana.