by do Paryża... gdyż nie przywykliście usługiwać sobie.
— Ależ ta podeszła kobieta? — odezwała się Marta.
— Ona znajdzie dla siebie sposób do życia.
— Biedna stara!... cóż pocznie? — rzekł Jan.
Oberżysta odezwał się z prostota lecz stastanowczo: Urodziłem się poddanym Penhoelów.
Burza minęła. Wygnańcy w towarzystwie ojca Gérauda, zeszli do przewozu w nieméj boleści, a grobowy głos błogosławiącego ich Haligana, powiększał jeszcze bardziéj tę boleść.
Gdy Géraud odczepił prom, Marta pozostała w tyle.
Wiatr spędził chmury, a księżyc ukazał się w całym blasku; Marta korzystając z tego odwróciła się, aby spojrzéć po raz ostatni na pałac... i ujrzała na ścieżce słabo oświetlonéj dwie postacie młodych dziewic, które suwały trzymając się za ręce, a długie ich włosy powiew unosił.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/651
Ta strona została przepisana.