Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/655

Ta strona została przepisana.

mówiąc do siebie... ten chłopiec powinien mi być wdzięcznym.
— Ah! — odezwał się Błażéj — to tedy mówiłeś sobie?
— Tak!... bo rzeczywiście, los ciebie prawie weśnie napotkał... mogłem przecież obejść się bez ciebie...
— Robiłem co mogłem — odezwał się Błażéj z udaną pokory — byłem służącym wiernym posłusznym, poświęconym...
— Perłą lokai — przerwał Robert.
— A prócz tego — mówił Błazéj — bacznym dostrzegaczem, pośrednikiem dyskretnym, zręcnym szpiegiem...
— Jedném słowem królem cygańskim!.. zawołał Robert — nie myśl ażebym chciał zaprzeczać twoim zdolnościom... bądź pewnym że otrzymasz hojne wynagrodzenie.
Śpioch przysunął swoje krzesło i przybrał postać znaczącą.
— Właśnie też w tym przedmiocie chciałem z tobą parę słów przemówić. — W jakim sposobie pojmujesz podział Amerykaninie?
— W istocie przyznać należy, iż mnie zagadnąłeś... nie pomyślałem jeszcze o tém;