widzenia tych dwóch łotrów: Roberta i Błażeja...
— Ah! — odezwał się Robert... — Pontales mógł to powiedziéć!...
— Na honor że tak jest mój synu... i zdaje mi się, że to pochodziło jedynie ze skromności... margrabia bowiem wynagradzając was sowicie, chce uniknąć waszych wynurzeń wdzięczności... sami osądzicie mówił mi jeszcze: „ci hultaje zresztą byli mi dość potrzebni... chcę zatém, ażeby ztąd nie odeszli z próżnemi rękami”...
— My mamy ztąd odejść? — zapytał Błażéj.
Robert dodał żartobliwie:
— Ah! to tedy pan margrabia mniema że jesteśmy podobni do tych, którzy wydobywają z ognia kasztany dla tego, ażeby się dać za drzwi wypchnąć.
— Margrabia jest szczwanym lisem! panie Robercie — odezwał się były ułan z przesadą — i jeżeli sam zjada kasztany, toście się powinni uważać za szczęśliwych że wam raczy rzucić łupiny.
— To się da widziéć... — rzekł Robert.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/666
Ta strona została przepisana.