Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/674

Ta strona została przepisana.

się powrócić, pamiętajcie że wasz rysopis jest rozdany żandarmeryi...
Dwaj przyjaciele udali się do drzwi, Bibandier zaś powstał chcąc ich grzecznie odprowadzić.
— Spodziewam się, że nie mamy do siebie urazy — mówił do nich idąc — zresztą winniście mi wdzięczność, że was pojednałem... wiadomo wam, że każdy żyje jak może... a przytém zdaje mi się, że wkrótce się z wami połączę w Paryżu... gdzie nie jeden dobry interess ubijemy... Do widzenia moje zuchy... ab! zapomniałem... pan Hiven, który nie śmie tu wejść lękając się szpad i który wam spłatał tego figla, prosił mnie, ażebym wam powiedział: iż nie umrze zadowolony, dopóki się nie da porąbać w kawałki na wasze usługi.
Robert i Blażéj zniknęli.
W kilka chwil potém, wszedł służący z wieczerzą przeznaczoną dla Penhoela. Bibandier i Protazy Hiven zasiedli wesoło do stołu.
— Musi któś przecie zjeść tę wieczerzę! — rzekł Makreofal.