Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/689

Ta strona została przepisana.

Murzyn postawił Stefana na ziem, i usunął się od niego.
— Panie — przemówił do niego anglik uprzejmie — cokolwiek więcéj pomiarkowania w odpieraniu, a będziesz się bokserował jak sam Kolburn... czy pozwolisz uczynić sobie jedno zapytanie?
— Jakież panie? — rzekł Stefan.
— Czy jesteś bretończykiem?
— Nie Myłordzie.
— Jeżeli tak, z prawdziwy przyjemnością ustąpię panu jednego miejsca.
— A ja przyjmuje z miłą chęcią Mylordzie! zawołał Stefan podnosząc z ziemi tłomoczek.
Jeden z murzynów otworzył drzwiczki i malarz zajął miejsce w kabryolecie. Już się zabierał do ponowienia dziękczynień, gdy spostrzegł, ze Mylord nie zwracał na niego uwagi ferując wzrok w przeciwną stronę ulicy, gdzie bryka kryta furmańska, ciasna i niewygodna, przysposabiała się do podróży. Zaprzężona parą końmi, podobnież jak dyliżans podzieloną była na trzy przegrody, w których było tylko po dwa miejsca obok siebie.
Anglik zwracał uwagę na dwa kapelusi-