Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/695

Ta strona została przepisana.

czy nie potrzebuje mojéj pomocy w tajemniczym przedsięwzięciu... lecz czyliż wypadało zostać... a przytém, czyliż ona mnie kocha? o! tak... przynajmniéj spodziewam się tego...
Jakże ta droga wydawała mu się długą! Jakżeby pragnął być już w Paryżu, w swojéj pracowni z pędzlami i z paleta w ręku. Czuł w sobie nieznany zapał, myśl wrzała przed jego oczami, widokrąg błogiéj przyszłości rozprzestrzeniać się zdawał. Był malarzem i czuł siłę swoją; trudności które go niegdyś wstrzymywały, wydawały mu się obecnie małemi i błahemi tak dalece, że zaledwie jego wzrok pogardliwy mógł je rozróżnić pośród świetnéj drogi, na któréj widział tylko wypadek, to jest zwycięstwo. Był wdzięcznym Robertowi, że go nakoniec wypędził z Penhoelu, gdyż przyznawał sam przed sobą, że nigdyby dobrowolnie nie miał męztwa opuścić Djany.
Pomiędzy miasteczkiem Glenak i bagniskami, ciągnęła się droga wysadzana kasztanami, która wijąc się dochodziła do brzegu rzeki. W lecie, gdy zachodzące słońce ukrywało się za pagórkiem, łagodny i świeży