cia, tak doskonałego wzoru; a im dłużéj mu się przyglądał, tym więcéj upatrywał szlachetności i wiedzy w jego rysach w spoczynku pogrążonych. Odznaczał w myśli te czoło czyste jak czoło młodziana, a jednakże myślące; te usta w spokoju, na których praca życia pozostawiła lekkie ślady goryczy, a cała twarz wydawała się wizerunkiem duszy silnéj i zranionéj. Być może iż się zbytecznie zapuszczał w poezyą swych przypuszczeń, lecz pomiwolnie jego podziw jako artysty, jednoczył się z szacunkiem, ponieważ sądził, iż odgadywał w duszy anglika życie cierpień mężnie zniesionych.
Anglik poruszył się we śnie; malarz odwrócił oczy ażeby się nie okazał natrętnym i wzrok jego skierował się na krajobraz. Ujechali 8 lub 9 mil; droga szła przez szeroką i płaską równinę wysadzaną jabłoniami; po prawej stronie widzieć się dawały wilgotne łąki, w których rzeka Willen gubiła w dziwacznych zakrętach swoje wąskie koryto.
W ogólności, widok nie był zajmującym. Był to jeden z tych krajobrazów Bretanii, które tak określić można: jabłonki i strumyk.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/698
Ta strona została przepisana.