Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/701

Ta strona została przepisana.

nów musiały dźwigać na szczyt te ogromne bloki granitów dziś zażytych, poczerniałych i potwornych, a na których wszędzie rosnę kwiaty! Każda szczelina mieści świetny bukiet, z każdéj strzelnicy wije się piękna girlanda. U dołu muru, gdzie się zaczyna gęsty pokład bluszczu ukrywający zgrzybiałość olbrzyma, dzwoneczki drgają od wiatru; krzewy białe i równe odznaczają swoje festony na ciemno-zieloném tle liści winogron dzikich, a u szczytu uwieńczenia złote gwoździki.
W miarę jak kareta daléj postępowała, widok się zmieniał, a Stefan przypatrując się jakby oko jego dotykało lunety kalejdoskopu, szeptał:
— To piękne... to piękne! słowo daję...
— Coż tak pięknego? — odezwał się głos opryskliwy.
Stefan odwrócił się z żywością, i dopiero przypomniał sobie o angliku, który przebudziwszy się, przecierał sobie oczy, a w twarzy jego widzieć było można ślady złego humoru.
— Przestraszyłeś mnie pan — rzekł — swojemi wykrzyknikami... czy nie mógłbyś zachować się ciszéj.