Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/703

Ta strona została przepisana.

— Mylordzie! — odezwał się usiłując uśmiechnąć — przepraszam żem go przebudził.
— Źleś pan uczynił to prawda... — przerwał anglik — lecz nie o to teraz idzie... Otoż co mi się najbardziéj nie podoba, to że udajecie zachwycenie na widok tych zwalisk gruzów.. przekonani będąc że to jest szkaradném.
— Ależ panie...
— Po co odgrywać komedjg... pewni ludzie pół-warjaci i próżniacy, uwzięli się unosić nad temi obrzydliwościami.
Stefan okazał poruszenie niecierpliwości.
— Tak jest mój panie!
— Byłoby rzeczywiście głupstwem — odezwał się malarz — gdyby kto rozprawiał z panem na prawdę w tym przedmiocie, który mu zupełnie zdaje się obcym i którego pan nie pojmujesz.
— Nie pojmuję! — zawołał anglik, którego akcent bretoński wydawał się w téj chwili nieznośnieszym — otóż to wielkie słowo... Gdy kto niema dostatecznych przyczyn poparcia swego zdania, wtedy zakłada ręce i przemawia: „nie jesteś w stanie pojąć tego!“
Stefan miał krew zimną i był rozsądnym, lecz