— To te nieznośne niebo Bretanii, które mnie nabawiało migreny i Wrażliwości nerwów, było powodem naszego nieporozumienia.
— A więc pan nienawidzisz biedną Bretanię?
Przypomniał sobie dziwaczne pytanie, które mu anglik zadał nim go przyjął do kabryoletu.
Czoło mylorda zasępiło się cokolwiek.
— Nie można wytłómaczyć tych powodów — odpowiedział.. — Przybywam z Brestu. Przebyłem 80 mil drogi po Bretanii, i ręczę że już tam nigdy nie wrócę... być może iż to jest przywidzeniem... lecz te trzy dni, wydawały mi się tak długiemi, jak trzy lata... Miałem chęć sprzeciwiać się komu, obrazić go, pomścić się...
— I obrałeś mnie pan za swoją ofiarę?
— Spodziewam się że znajdę sposobność wynagrodzenia méj winy, mój młody towarzyszu... a najprzód powiem ci, że okolica Vitré jest ślicznym krajobrazem.
— Czy pan szczerze tak myślisz?
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/708
Ta strona została przepisana.