Szczerze... Ileż to poezyi w tych starożytnych rozwalinach... Byłem prawie w twoim wieku, gdy podróżowałem pieszo z kijem w ręku i tornistrem na plecach. Przypominam sobie, żem się zatrzymał na zakręcie drogi w tym samym miejscu, gdzieś pan wydał okrzyk, który mnie nagle przebudził; usiadłem na spadzistości grobli i pozostałem tam w zachwyceniu przez pół godziny.
— Coż pan mogłeś upatrywać osobliwszego w tych rozwalinach okopciałych, które są hańbę dla kraju cywilizowanego...
— Jesteś złośliwym! upatrywałem w nich to, co i ty przed chwilę... wspomnień przeszłości... głosu przemawiającego do serca... czyliż już pamiętam?... Wiek młody ma roskoszne wzruszenia które w późniejszych latach nadaremnie chcemy wzniecać i obudzać... Lecz pomówmy o sobie i Poznajmy się wzajemnie... a najprzód mnie zacząć należy...jestem anglikiem z urodzenia i nazywam się Berry-Montalt; byłem naczelnym wodzem wojsk Imana Muskatu... zapewne nie słyszałeś o tym małym władcy?
— Przeciwnie... lecz bardzo niedokładnie.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/709
Ta strona została przepisana.