Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/714

Ta strona została przepisana.

— Ah! — odezwał się Stefan — dla czegóż pan jedziesz dyliżansem?
— Jestem czasami bardzo dziwacznym... lecz czyliż pan nie uważasz, że te pojazdy kurzą nam w oczy.
— Tak, to prawda.
— Zaczekaj...
Montalt wychyliwszy głowę za drzwiczki świsnął jak poprzednio w bramie pocztowéj a oba pojazdy zatrzymały się jednocześnie, i gdy dyliżans je wymijał, Stefan spostrzegł w jednym dwie czarne twarze, a w drugim młodą kobietę bladą i smutną.
Montalt przemówił tylko te słowa:
— Za dyliżansem!...
Młoda kobieta uśmiechnęła się z pokorą; dwie czarne głowy pochyliły się w milczeniu i przez całą podróż nie pokazały się już pojazdy.
— Jestem bardzo dziwacznym... — powtórzył Montalt zwracając się do malarza — i lubo wiele świata zwiedziłem, przychodzą mi czasem prostoduszne myśli, które można nazwać dziecinnemi.
Głos jego zmienił się na łagodniejszy.