Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/718

Ta strona została przepisana.

jego pałacu... i takim sposobem opuściłem Paryż...
— Która z nich piękniejsza? — mówił do siebie Montalt z zaiskrzonym wzrokiem — lecz cóż to ja widzę... one płaczą, biedne dzieci...
— Przepędziłem tam dwa lata — mówił malarz nie zwracając uwagi na roztargnienie naboba — dwa lata... które mi się wydawały dwoma szczęśliwemi dniami...
Montalt żywo się odwrócił.
— Patrz że pan! — zawołał — jak one płaczą...
— Cóż to? — zapytał Stefan.
Montalt wskazał mu palcem na brykę lecz malarz nic nie dostrzegł, ponieważ panienki opuściły opony drzwiczek.
Montalt okazał niezadowolenie.
— Zaledwie się wykluły z jajka — szeptał — a już djabeł udzielał im nauk... umieją się ukrywać stosownie, dla wzbudzenia żądzy... i znają wszelkie przebiegi piekielne dla łowienia serc głupców.
— Czy mnie pan słuchasz? Stefan.