Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/726

Ta strona została przepisana.

Zmrużył oczy jakby ją chciał we śnie ujrzéć.
— Lat 18! — mówił cichszym głosem — czoło czyste jak dziecięcia... lecz w którém chwilowo malowała się duma i męztwo jak na czole królowéj... oczy uśmiechające, którym łzy nadają smętność niebiańską kibić nimfy, głos anioła... a serce!... powiada Mylordzie jakbyś postąpił na moim miejscu?
Montalt wyprostowawszy się, spojrzał mu w oczy, a malarz zadrżał pod tym obojętnym i przejmującym w/rokiem.
— Gdybym był na miejscu twoim panie Stefanie — odpowiedział Montalt oschłym tonem — nie byłbym dał więdnąć temu kwiatkowi przez dwa lata...
Stefan który się do niego przybliżył mimowolnie w ciągu opowiadania, odskoczył na drugi koniec.
Montalt odzyskał swój złośliwy uśmiech.
— Każdy ma swój właściwy sposób zapatrywania się na rzeczy — mówił daléj — pytałeś się o moje zdanie i objawiłem go... jeżeli bowiem ta bogini bretońska jest tak powabną jak utrzymujesz... to lepiéj było