bie wyrzuty i wśród najsilniejszego gniewu uspakajał się, ujęty ponętę uśmiechu, słówkiem, drobnostkę.
Pomiędzy stacyę Gravel i Laval, nabob poróżnił się z nim trzy lub cztery razy, a przecież zbliżając się do ostatniego miasta, możnaby ich było uważać za najlepszych przyjaciół. Nabob stopniowo odzyskiwał swoją szczerą otwartość, Stefan zaś lubo odrzucał zasady swego towarzysza podróży, nie odwracał się jednakże od niego za każdém ubliżąjącém słówkiem przeciw płci pięknej wyrzeczoném. Słuchał, spierał się, lubo na stopie żartobliwości nie okazał się wyższym.
Dyliżans zbliżał się do Laval, wyprzedzony wszakże przez zwycięzką brykę.
— Widzisz więc! — rzekł Montałt — że postępiłem bardzo rozsądnie ustępując pojazdu moim czarnym, sam zaś zająwszy miejsce w dyliżansie, natrafiłem na to, czego od dawna szukałem... i ręczę ci panie Stefanie, że cię już nie puszczę od siebie.
— Wszystko co mogę powiedzieć mylordowi, jest to, że twoje dziwactwo posłużyło mi do poznania...
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/729
Ta strona została przepisana.