Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/730

Ta strona została przepisana.

— Eh, eh! — rzekł Montalt — jeszcze się nie raz z sobą porużnimy przed przybyciem do Paryża... lecz wielki już widzę postęp w twoim humorze... i za dwa lub trzy dni, czy będę rozsądnie lub niedorzecznie przemawiał, ręczę że będziesz mnie słuchał bez gniewu, ponieważ poznaż głos przyjaźni.
— Lecz któż nas zniewala wybierać przedmioty, względem których nie możemy się z sobą porozumiéć?
— Mój drogi Stefanie... właśnie téż dla tego że ciebie kocham, postanowiłem cię nawrócić... Bolesno mi jest widziéć przyjemnego młodzieńca jakim jesteś, przejętego zasadami prostoty mieszczańskiéj... otóż... nie zabronisz mi wyznać ci, że postępowanie twoje w tym pałacu którego nie wiem nazwiska...
— Mylordzie... mylordzie, przez litość!.. przerwał Stefan.
— Przeciwnie zaś... w wiekach rycerskich podobne postępowanie byłoby bardzo właściwe... lecz dziś, nasze dziewczęta przekładają obejście śmielsze... szczęściem że nie zbywa