tliwy uśmiech około ich usteczek różanych... płaczą jak Magdalena... śmieją się jak trzpioty... zgoła czy płaczą, czyli się śmieją, zawsze są zachwycające... cierpliwości... skoro w Paryżu staniemy, spodziewam się im bliżéj przypatrzéć...
— Jak to? — zapytał Stefan z wyrzutem
— Eh! mój przyjacielu — zawołał nabob, twoja surowość zamienia się w śmieszność...
jeżeli nie ja, to jaki student albo kupczyk... student i kupczyk pohulawszy z niemi przez miesiąc, pozostawią je na bruku... ja zaś po tygodniu spędzonym wśród przepychu i szampana, oddalę je szczęśliwemi i bogatemi... któryż z nas byłby dla nich lepszym?
— Lecz jeżeli są cnotliwe?...
Nabob parsknął śmiechem.
— Chciałbym sobie przypomniéć komedją, w któréj występuje p. Filint podobny zupełnie do ciebie, lecz na honor nie mogę go upatrzéć... Macie obaj zapas słów, lecz tylko słów i do tego nudnych: cnota, niewinność, anielska, niebianka... i t. d... gdyby była sprawiedliwość w niebie, powinienbyś
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/732
Ta strona została przepisana.