je praw ani religii... i trzeba go widzie po dwóch lub trzech szklankach ponczu, jak się jego twarz wypogadza, gdy mu się opowiada jaką zręczną sztuczkę. Jedyna różnica jaka między nami zachodzi jest ta, że ja musiałem podnosić góry dla zarobienia kilku groszy, gdy on tylko potrzebował się nachylać ażeby zbierać miljony... bo on ma miliony, i to rzecz dziwna....
— Wiem... wiem — przerwał Błażej — chcesz mówić o pudełku z drzewa sandałowego, którego pokrywka ma być wysadzaną djamentami... lecz to może strassy.
— Słuchaj chłopcze — odezwał się Robert poważnie — przed kilku dniami Montalt przegrał pięćdziesiąt tysięcy franków w ékarte... widziałem jak wstał i udał się do kąta... stał do nas tyłem odwrócony... wyjął z kieszeni cóś takieko czego nie mogłem dostrzedz lecz bezwątpienia było to zapewnie to słynne pudełko.
— To twój domysł tylko — rzekł Bibandier.
— I cóż polem? — odezwał się Błażéj.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/773
Ta strona została przepisana.