Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/775

Ta strona została przepisana.

tniéj mody... chciałem się cokolwiek pokazać w palais royal i na bulwarze.
— To się jutro pokażesz.
— Bezwątpienia... lecz jutro mój hultaj krawiec może komu innemu odnieść podobne czamarki... tak, że mogę być wystawionym na nieprzyjemność spotkać pierwszego lepszego kupczyka, który będzie podobnie do mnie ubrany.
— To będzie bardzo pochlebne dla kupczyka — pomruknął Błażéj — Józefie! — odezwał się do służącego który wchodził z dwoma szklankami — jednę z winem gorącym, a drugą z ponczem!
— A dla pana barona?.... — zapytał służący.
Bibandier poskrobał się w ucho.
— Poncz... wino grzane... — pomruknął — to wszystko uderza do głowy... i będziecie czerwoni jak raki... ja lubię blade lica.... a zatém przynieś mi biszofu!
Pan baron usiadł przed lustrem.
— Ażeby raz zakończyć stanowczo z Montaltem — odezwał się Robert — przekonany jestem moralnie że pragnąłby spróbować przed-