— Tak, to prawda... lecz uszkodzona od ostatnich deszczów i przerznięta w kilkunastu miejscach krzakami.
— Mając dobre konie — rzekł Robert — łatwo wyminąć zawady.
— Niezawsze — odpowiedział oberżysta — a przy tém konie nie poradzą nie przeciwko ułanom....
— Co to za ułani?
— Jest to banda łotrów niewiadomo zkąd przybyłych, którzy się naigrawają z żandarmów... w urwiskach skał naszych jest tyle jaskiń przeklętych.
— Byłoby te prawdziwém nieszczęściem odezwał się Amerykanin — gdyby ułani czatowali na nas umyślnie.
— Wielu pożałowało że nie chcieli słuchać przestróg... lecz jeszcze jedna okoliczność... staniecie w nocy w porcie kraczym, a ludzie z górnych stron powiadają że Ust wylał.
— Jakież grozi niebezpieczeństwo, będąc o tém uprzedzonym.
— Pan przybyłeś tutaj ze zleceniem starszego Penhoela — odpowiedział ojciec Gé-
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/78
Ta strona została przepisana.