Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/787

Ta strona została przepisana.

— Jakto kochany lordzie! przerwał Błażéj.
— Śpiochu! — przemówił poważnie Bibandier — przebyłem Francje z Paryża do Brestu i nie zdarzyło mi się napotkać bydlę tak ograniczone, jak ty mój przyjacielu... czyż myślisz, że amerykanin zadawał sobie tyle pracy aby układać te figielki dla naszych pięknych oczu?...
To są fakta niezaprzeczone! — odezwał się Robert.
— Rozumiem... — odpowiedział baron — to jest więcéj jak niezaprzeczone, bo męczące. Lecz cóż będziesz żądał od Mentalta za te postępy ilorazowe?
— Dwakroć pięćdziesiąt siedm tysięcy sto czterdzieści ośm franków, 95 centymów — odpowiedział Robert — wszystko jest obliczone ze ścisłością... Śmiejesz się Bibandierze... a ty Błażeju nic nie rozumiesz... lecz gdybyście tylko odczytali tę książkę od początku do końca...
Dwaj towarzysze spojrzeli z niedowierzaniem na potworny regestr.
— Amerykaninie! — odezwał się Bibandier — otóż to jest najlepszy dowód... weź