Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/793

Ta strona została przepisana.

toby was powinno zarówno obchodzić jak i mnie... Nie byłożby to przepysznym nauczyć, ale to surowo nauczyć, tego starego łotra Pontalesa!
— Oh! zapewnie — odezwał się Błażéj — wartoby mu odpłacić za sztuczkę, którą nam spłatał.
— Kiedy sobie przypomnę jego drwiący uśmiech, gdy mnie wyprawiał do kuchni — przemówił Bibandier — na honor! to mnie hardziéj dolega jak wszystko... bo wiecie dobrze, że czuję mocno gdy mi kto ubliży.
— Pomścijmy się! — zawołał Robert — wykupmy dobra Penhoela...
— Cóż ty na to Błażeju? zapytał Bibandier — mnie się dość podobają tamte strony.
— Roskoszne miejsca... — poszepnął Błażéj — żyliśmy jak książęta, ja i amerykanin... Będzie dla nas trzech dość obszernie w pałacu... i jak tylko się tam dostaniemy, potańczęmy z panem margrabią... Pewném jest, że go chłopi nienawidzą... potrafimy, ich pod-