swoją rolę... będę macał... będę usiłował trafić w jego słabą stronę... czy to za pomocą martyngały, czy innym sposobem... mam nadzieję usidlić go... lecz w końcu, gdybyśmy nic nie mogli podstępnie pozyskać... pozostaje jeszcze środek stanowczy.. cóż u djabła... przecież to jest drobnostką przetrząsnąć kieszenie pijanemu, albo odbić zameczek biórka z drzewa różanego.
— To mi bardzo trafia do przekonania — rzekł baron Bibandier — tracę władzę w ręku.
— Ja także — dodał Błażéj — zdaje się że to łatwiejszy środek, jak za pomocą martyngnły... lecz zachodzi jeszcze jedna trudność...
— Jakaż?
— Wszakże Remigeusz de Penhoel ma prawo do odkupu?
— Prawda — pomruknął były ułan — śpioch ma słuszność.
— Moje dzieci! — odezwał się Robert poważnie — wierzcie mi, że gdy proponuję interess, to bądźcie pewni, że wszystko jest przewidziane... czyż mnie uważacie za małoletniego?... tak jest, wykopiemy dobra w imie-
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/795
Ta strona została przepisana.