Zaczęło się zmierzchać. Kawaler las Matas i hrabia Manteira oddalili się do swoich pokoi wziąwszy świece.
Bibandier zostawszy sam, uśmiechnął się z zadowolem:
— Sądziłem, że mi nie pozostawią czasu do wykończenia toalety; niepodobna się tak pokazać. dodał spoglądając w lustro — jestem czerwony jak rak... to bardzo ordynarnie.
Obejrzawszy się na około badawczym wzrokiem, zasunął drzwi na rygiel, poczém wydobył z biórka małą szkatułkę którą otworzył. W téj szkatułce były słoiki z barwidłami i tampony jedwabne.
Bibandier wziąwszy bielidło, powrócił na palcach do lustra i zanurzywszy świeży tampon w płynie, były ułan i uśmiechem pociągnął po licach pokład bielidła.
Dla tego kto go widział niegdyś w Bretanii, gdy sypiał w opuszczonym wiatraku, ta zalotność wydawałaby się dość oryginalna lecz dziś Bibandier szczerze się zajął odgrywaniem roli pana, i żeby można go porównać najwłaściwiéj, należałoby zwrócić się
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/797
Ta strona została przepisana.