niu zatarta się wkrótce pośród innych dręczących ich serca.
Upłynęła godzina. Świéce się dopalały, a miseczka blaszanna była jeszcze próżną. Ta która w téj chwili trzymała harfę, opuściła ręce wzdłuż bioder i rzekła:
— Mój Boże... mój Boże... trzeba więc umierać...
Druga zbliżywszy się do niéj, przycisnęła ją do serca.
— Odwagi! biedna Cyprjano... zaśpiewajmy jeszcze... może N. Panna ulituje się nad nami.
Cyprjana oparła się o słup latarni, przyłożywszy ręce do piersi.
— Nie mam już sił Djano — rzekła z płaczem — czy długo się cierpi przed śmiercią?...
Djana dotknęła ręką czoła pałającego; jéj oczy były suche, lecz widać W nich było rodzaj obłąkania.
— Gdybym ja tylko cierpiała — szepnęła spojrzawszy w niebo — posłuchaj siostro...
spocznij... jestem silniejszą od ciebie... będę sama śpiewała.
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/806
Ta strona została przepisana.