czonym baranem, kobietą na ziemi siedzącą była to Marta; a mężczyzną w łachmanach z siwą brodą, Remigeusz wice-hrabia de Penhoel...
Czas zamienił przepierzenie z desek téj izdebki na sztachetny: można było wszystko widziéć i słyszéć zewnątrz. Codziennie Djana i Cyprjana przychodziły do tego schronienia nędzy przynajmniéj raz jeden, zachowując jednak w tajemnicy przed mieszkańcami że są śpiewaczkami ulicznemi, bo być może żeby im ci zabronili zajmować się tym powołaniem i w skutku tego musiałyby się wyrzec swych urojonych nadziei.
Te odwiedziny zresztą nie miały na celu próżnego uszanowania, należnego drogim wspomnieniom, bo Penhoelowie żyli od dwóch miesięcy jedynie z łaski Cyprjany i Djany.
Biedny oberżysta z Redon aby służyć swemu panu, opuścił wszystko z tą myślą: „będę pracował, a w Paryżu przecież pracy nie zabraknie.” Lecz zamiast dopomagać Penhoelom, stał się dla nich pomimowolnym ciężarem; gdyż w pierwszych tygodniach, Géraud zasłabł
Strona:PL P Féval Dziewice nocy.djvu/834
Ta strona została przepisana.